Prosta sprawa. Przechodziłam w jednej z Galerii Handlowych obok manufaktury czekolady, gdzie tworzą cuda z tej niebiańskiej materii w różnych smakach i kształtach. I właśnie tam, dla łasuchów chcących zatrzymać się na miejscu i delektować urokliwymi smakołykami przy stoliku, zobaczyłam prosty, zwykły, wydawałoby się jedyny, swego czasu, pomysł na deser czekoladowy z czasów zamierzchłych ;-) (dla niektórych.. bynajmniej).
Jako, że i w moim domu w dzieciństwie moja Mama tworzyła ten czekoladowy rarytas, miała dziewczyna za zadanie go odszukać w swoich magicznych zeszytach. I znalazła :-) A potem zaczęło się przekształcanie tegoż przepisu na nasze czasy.
„1 paczka niebieskiego mleka” – czyta Mama. Pytam, „czyli ile gram?” „Nie wiem” – odpowiada Mama, „Wtedy było tylko jedno niebieskie mleko ” i śmieje się. Czasem rozdawali też w kościele – na wagę ;-) chyba z darów :-)
Z masłem też trzeba było zmienić, bo kiedyś kostka miała 250g a nie jak dzisiaj 200g a nawet 170g.
Pamiętam jak podjadałam to mleko w proszku. 1 łyżka skutecznie kneblowała buzię i nie dało rady ukryć tego przestępstwa inaczej jak tylko wychodząc czym prędzej z kuchni ;-)
Porównałam przepis Mamy z innymi przepisami w „sieci” i jest inny w proporcjach. Tak więc czas był zmierzyć się ze wspomnieniami z dzieciństwa i ponownie ukręcić cudowność czekoladową.
No co ja Wam tu będę pisać…. może tylko tyle – zróbcie go jak najprędzej!!! :D i dodajcie rodzynki :D
Oto przepis:
Składniki:
• 2 kostki masła, czyli 2 x 250g masła 82%
• 2 szklanki cukru
• 4 łyżki kakao
• 12 łyżek wody
• 1 paczka mleka w proszku (500 g) użyłam Łaciatego – pełne 26,5% tłuszczu
• 4 paczki zwykłych herbatników (użyłam Petit Beurre firmy Jutrzenka – najlepsze)
Ew. garść dużych rodzynek (użyłam rodzynek szlachetnych z Piotra i Pawła)
Przygotowanie:
- W rondelku rozpuściłam masło z cukrem, kakao i wodą – ciągle mieszając zagotowałam.
- Po ostudzeniu czekoladowej masy, dodałam przesiane mleko w proszku, zmieszałam trzepaczką (można mikserem na małych obrotach) a następnie dodałam pokruszone w malutkie kawałki ciastka oraz sparzone rodzynki.
- Masę przełożyłam do foremki np. keksowej. Masę można przygnieść, by była równa. (ja lubię jak jest nierówna i pokrojona w kostkę).
- Wstawić do lodówki na ok. 4 godziny.
Czekanie, z całego przepisu, jest najtrudniejsze. ;-)
Smacznego!
Jeden Komentarz
Powiało nostalgią za dzieciństwem, a że w powietrzu czuć już nadchodzącą jesień, ten deser będzie w sam raz na jesienne smuteczki i troski. Z pewnością wykorzystam. Do tej pory potrafię przywołać zapach roznoszący się w całym domu prawie jak „prawdziwej czekolady” i to oczekiwanie aż zastygnie…. ach z pewnoscią przetestuję Twój przepis. pozdrawiam kami